Body positive w krzywym zwierciadle

Zdaje się, że ruch body positive namieszał nieco w social mediach. I dobrze! Kwestionowanie sztywnych standardów piękna i propagowanie akceptacji różnorodności to wspaniała idea. Jednak do czasu.

Zaczęło się dobrze

W pewnym momencie prawdopodobnie większość z nas była już nieco zmęczona perfekcyjnym, ukonstytuowanym kanonem piękna, który królował w social mediach. Ruch body positive zdawał się być wytchnieniem od niedoścignionych standardów. Propagowanie akceptacji własnego ciała to świetna idea, różnorodność jest piękna. 

Body positive mówi wyraźne “nie” aplikacjom retuszującym ludzkie ciała. W duchu mindfulness przekonuje do kochania siebie samych. Docenia piękno naturalności i zachęca do dbania o swój dobrostan psychiczny oraz zdrowie. Niestety, jak wszystko, ma też swoje ciemne strony.

Krytyka ruchu body positive

Niektóre z krytycznych głosów nie są warte uwagi – to po prostu fat shaming i hejt w pełnej krasie. Zdarzają się jednak merytoryczne uwagi, o których nie należy zapominać. W trakcie dyskusji pojawiają się opinie, że ruch body positive promuje i broni niezdrowych wzorców. Według części krytyków, ciało pozytywność wyklucza możliwość zmiany, np. zrzucenia dodatkowych kilogramów. 

Jeśli ktoś, borykający się wcześniej z otyłością, zmienił swoje nawyki i rozpoczął proces zdrowienia, oskarżany jest o wypisanie się z grupy osób body positive. Powód? Nieakceptowanie swojej wcześniejszej wersji.

Jednym z przykładów takich zachowań może być sytuacja Janiny Bąk, znanej twórczyni internetowej, autorki bestsellera “Statystycznie rzecz biorąc” – janinadaily.com. Influencerka chorowała na otyłość, jednak dzięki ciężkiej pracy nad swoim ciałem i zmianie trybu życia, zrzuciła nadprogramowe kilogramy. 

Piętnowanie zmian

W świetnej rozmowie z Justyną Mazur (popularną podcasterką), na temat otyłości, Janina zwróciła uwagę, że po metamorfozie, spotkała się z niepochlebnymi opiniami osób rozczarowanych jej postawą. Według krytyków, po schudnięciu straciła możliwość uczestniczenia w ogóle w dyskusji dotyczącej ciałopozytywności. Problem jakoby przestał jej dotyczyć w momencie pożegnania otyłości. 

To tak, jakby ruch body positive opierał się na bezwzględnej akceptacji swojego ciała, bez możliwości zmian i pracy nad sobą. To myślenie jest błędne w fundamentach, bo przecież ciałopozytywność to też dbanie o swoje zdrowie. Otyłość jest chorobą, która w wielu aspektach pogarsza nasz stan, a w efekcie wyłącza z normalnego życia. Pociąga za sobą szereg dolegliwości takich jak np. cukrzyca, problemy z krążeniem czy wydolnością oddechową.

Body positive dotyczy nie tylko wagi. Ruch z założenia normalizuje codzienne problemy milionów ludzi – np. trądzik, asymetrie ciała, naturalne owłosienie, czy niepełnosprawności i choroby. 

Po drugiej stronie barykady stoi świat fitness i choć to temat na oddzielny wpis, warto wspomnieć tutaj o absurdalnym projekcie Ewy Chodakowskiej. Trenerka Polek, niekwestionowane fitness guru w kraju, stworzyła ofertę dla osób, które chciałyby skorzystać z jej cateringu dietetycznego. Postanowiła wyjść naprzeciw odbiorczyniom, które nie mogą na co dzień pozwolić sobie na subskrypcję diety pudełkowej firmy Be Diet. Zaproponowała im 60-dniowy catering… płatny w ratach. Koszt dwumiesięcznej diety to około 5300 złotych, influencerka zdecydowała więc rozbić tę kwotę na 12 rat w wysokości 449 złotych miesięcznie. Brzmi logicznie? Spokojnie, my też uważamy, że nie. Czy ktoś dał się namówić na ten pomysł w pogoni za sylwetką jak z żurnala? Mamy nadzieję, że nie.

Dobry przykład body positive

Propagowanie samoakceptacji, normalizacja ludzkiego ciała i dbanie o swoje zdrowie to fantastyczne cechy ruchu body positive. Niestety, jak wszystko, może przyjąć karykaturalną formę. Całe szczęście nie brakuje dobrych praktyk. 

Jednym ze świetnych przedsięwzięć w duchu body positive jest książka “Nie obraź się, ale”. Uświadamia z jaką presją muszą mierzyć się kobiety w internecie, które często oceniane są zero-jedynkowo ze względu na swój wygląd. Głos zabrały internetowe twórczynie, których aparycja nieustannie poddawana jest ocenie obcych ludzi. W projekcie udział wzięły np. Kasia Mecinski (pomysłodawczyni), Natalia Tur (aka Nishka), Ewa Grzelakowska-Kostoglu (@redlipstickmonster) oraz fundacja Kosmos dla Dziewczynek. Zysk z książki został przeznaczony właśnie na tę organizację.

 Nie inaczej jest z serią rozmów na kanale wspomnianej już Justyny Mazur. Podczas wywiadów rozmawia ze specjalistami na temat otyłości, cykl nosi nazwę “Porozmawiajmy szczerze o otyłości”.

Dzięki różnorodności, każdy z nas jest wyjątkowy. Samoakceptacja to ważny proces, dzięki któremu możemy poczuć się szczęśliwi. Przede wszystkim dużo miłości – od siebie dla siebie!